sobota, 7 lutego 2015

Nowe technologie na targach

Nowe technologie na targach


Autor: Anna Mur


Jeszcze do niedawna targi były narzędziem wykorzystywanym głównie na rynku biznesowym i przygotowywane były z myślą o przedstawicielach konkretnej branży. Traktowane raczej jako okazja do nawiązania nowych kontaktów biznesowych i pozyskania zleceń, w budżetach marketingowych plasowały się jako specyficzny rodzaj sprzedaży osobistej.


Dziś to ogromne imprezy będące świętem nie tylko dla wystawców, ale również, a może nawet przede wszystkim odwiedzających je gości. Oficjalny charakter spotkania biznesowego zastąpiony został atmosferą promocyjnego eventu, który w większym stopniu służy kształtowaniu wizerunku firmy, niż rzeczywistemu zwiększeniu sprzedaży.

Nie ulega wątpliwości, że na ogólną ocenę obecności firmy na tego rodzaju imprezie wpływ mają dwa czynniki. Z jednej strony możemy mówić o obsłudze stoiska, kompetentnych i komunikatywnych pracownikach, którzy z zaangażowaniem i w interesujący sposób potrafią przekazać informacje o dostępnej ofercie firmy. Z drugiej o wystroju i wyposażeniu technicznym, na które w praktyce spada największy ciężar i odpowiedzialność za przyciągnięcie uwagi i zebranie publiczności. W sytuacji, gdy na małej powierzchni setki podobnych firm próbują przekonać zwiedzających do swojej oferty obrandowane systemy zabudowy nie wystarczają. Wystawcom z pomocą przychodzą nowe technologie i rozwiązania z zakresu digital signage, które nie tylko samym swoim wyglądem budzą zainteresowanie, ale również znacznie zwiększają atrakcyjność prezentowanych treści. Podłogi reagujące na ruch, wirtualni asystenci czy ekrany z systemami rozpoznawania gestów - wszystkie te rozwiązania, mimo, że nasuwają skojarzenia z filmami science fiction są dostępne w ofercie większości firm, również tych działających na polskim rynku.

Z czego tak naprawdę mogą wybierać postępowi wystawcy? W pierwszej kolejności wymienić należy produkty interaktywne, czyli reagujące na wykryty ruch. Ich działanie opiera się na zintegrowanej pracy komputera z zainstalowanym odpowiednim oprogramowaniem, czujnika podczerwieni oraz multimedialnego projektora (lub ekranu np. plazmowego). W momencie wykrycia ruchu w wyznaczonym obrębie wyświetlany obraz ulega zmianie. Możliwości doboru animacji są praktycznie nieograniczone. Wybierać możemy z kilku standardowych propozycji (tj. pojawianie się lub zanikanie firmowego logotypu, imitacja pękającej lub zapadającej się podłogi, czy wirtualny mecz siatkówki) lub zlecić wykonanie zupełnie nowego efektu, w pełni dopasowanego do naszych oczekiwań. Projekcje mogą zostać przeprowadzone zarówno na powierzchniach poziomych (podłoga interaktywna, stół interaktywny, interaktywny blat baru), jak i pionowych (ściana interaktywna).

Kolejną propozycją są rozwiązania dotykowe pozwalające na szerszą prezentację oferty danej firmy. Tu wybierać możemy pomiędzy ekranami dotykowymi, stołami interaktywnymi czy infokioskami. Urządzenia te pozwalają na przechowywanie dużych ilości informacji, wyświetlanie szczegółowych prezentacji, obszernych opisów, zdjęć w wysokiej rozdzielczości, filmów czy trójwymiarowych schematów. Ekrany dotykowe dają użytkownikom możliwość przeglądania wszystkich tych materiałów bez konieczności użycia myszki czy klawiatury. Dotyk jednego palca wystarcza, aby powiększyć interesujące nas fotografie, przewinąć tekst, czy otworzyć schemat interesującego nas produktu.

Kolejną atrakcją tak wyposażonego stoiska może być równie nowoczesny przewodnik, jakim z pewnością jest Lucy. Wirtualny manekin, naturalnych rozmiarów pełniący funkcję asystenta na interaktywnym stoisku, samym swoim wyglądem ściąga pozytywne zainteresowanie. Mimo, że sprawia wrażenie prawdziwej postaci, w rzeczywistości jest dwuwymiarowym obrazem powstałym poprzez wyświetlenie realistycznej animacji na folii projekcyjnej zamontowanej na akrylowym szablonie. Lucy przez cały dzień z równym zaangażowaniem i entuzjazmem może prezentować kolejnym zwiedzającym atrakcje danego stoiska lub samą ofertę firmy. Wyposażona w system wykrywania ruchu, może automatycznie rozpoczynać prezentację, gdy tylko w jej obecności zjawi się potencjalny słuchacz.

Przykładem na doskonałe wykorzystanie nowoczesnych technologii w aranżacji powierzchni użytkowej stoiska jest Ministerstwo Gospodarki, które opracowało w pełni interaktywną strefę wystawienniczą na targi CeBIT 2011 w Hanowerze. Zastosowanie rozwiązań z zakresu digital signage było tym bardziej wskazane, że obecności polskiej reprezentacji na tej imprezie przyświecało hasło 'Informatyka polską specjalnością'. Do wyposażenia stanowisk wykorzystano aż 11 nośników interaktywnych, w tym podłogi i ściany reagujące na ruch, ekrany wielodotykowe, stół oraz bar interaktywny. Informacje zamieszczone na poszczególnych nośnikach przedstawiały wiadomości o różnych regionach kraju, rynku IT w Polsce, oraz możliwościach lokowania u nas środków pieniężnych przez zagranicznych inwestorów. Urządzenia interaktywne nie pozwoliły nikomu minąć stoiska obojętnie i doskonale sprawdziły się w roli zachęty do dokładniejszego zapoznania się z ofertą, zaś urządzenia dotykowe stanowiły ciekawą alternatywę wobec osobistej prezentacji naszego kraju przez obecne na stanowisku hostessy. W interaktywne urządzenia wyposażone zostały również takie pomieszczenia, jak kawiarnia (bar interaktywny), czy strefa VIP (stół z blatem reagującym na dotyk), gdzie goście z dala od zgiełku hali targowej w dalszym ciągu mogli przeglądać opracowane prezentacje. Polskie stoiska cieszyły się ogromnym zainteresowaniem zarówno zwiedzających, jak i wystawców i z pewnością przyczyniły się do promocji Polski jako kraju z dużym potencjałem technologicznym.


Aduma prowadzi sprzedaż nośników interaktywnych, systemów dotykowych wraz z całym oprogramowaniem, a także oferuje wynajem produktów pod różnego rodzaju kampanie, eventy, targi. Sztandarowymi produktami firmy są : podłoga interaktywna iFoot, ściana interaktywna, stół interaktywny, bar interaktywny, witryna interaktywna, kinowa gra interaktywna, technologia dotykowa, plazmy bezszwowe.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Teczki ofertowe to dobry wybór marketingowy

Teczki Ofertowe To Dobry Wybór Marketingowy


Autor: Adam Kaszubowski


W dzisiejszych czasach prowadzenie skutecznego marketingu w firmie jest na cenę złota. Drukarnie wychodzą na przeciw oferując wiele skutecznych rozwiązań dla firm w zakresie projektowania graficznego, jak i samego druku.


Drukowane są nie tylko ulotki, wizytówki, plakaty, foldery, katalogi firmowe, czy też różnego rodzaju gadżety reklamowe. Jednymi ze skutecznych rozwiązań marketingowych są bez wątpienia teczki ofertowe. Na teczkach można umieścić dowolną grafikę, która skutecznie będzie przyciągać uwagę potencjalnego klienta, logo firmy czy chwytliwe motto.

Teczki OfertoweW obecnych czasach reklamy nigdy dość, jako że reklama jest dźwignią handlu.

Projekt graficzny teczki firmowej powinien być spójny z grafiką na firmowej wizytówce, którą można umieścić w specjalnej kieszonce teczki. Teczka prezentuje się profesjonalnie i jest bardziej użyteczna dla odbiorcy, lepiej prezentując ofertę firmy. Przekazywanie dokumentów firmowych czy reklamówek w teczkach sprawia, że firma jest mocniej rozpoznawalna na rynku. Podnosi również atrakcyjność oferty oraz poprawia prestiż i wizerunek firmy w oczach kontrahentów.

Sprawdzonym jest to, iż potencjalni klienci dłużej przetrzymują dokumenty, foldery lub ulotki, jeśli są one umieszczone w firmowej teczce. Teczki ofertowe, co także jest istotne, chronią materiały przed uszkodzeniem lub zagubieniem. Każdy z nas on tym wie jak łatwo jest zapodziać kilka kartek wśród stosu różnych dokumentów. A dzięki firmowej teczce dokumenty są uporządkowane, "na swoim miejscu".

Teczki Firmowe można zamawiać w drukarniach stacjonarnych jak i internetowych. Dobrze jest jednak wcześniej porównać oferty. Warto zainwestować w dobry projekt i druk teczek firmowych. Mają one praktycznie same plusy, gdyż dzięki teczkom ofertowym firma może zyskać zarówno na pozytywnej reklamie jak i na profesjonalnym wizerunku.


Adam Kaszubowski

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Rola blogów i sposób na dotarcie do publiczności

Rola blogów i sposób na dotarcie do publiczności


Autor: Robert Wąsik


Rola blogów z każdym rokiem zmienia się coraz bardziej. Od pamiętników przeszły one długą ewolucję aż po rozbudowane systemy opinii, komentarzy i analiz. Nie brakuje też blogów o charakterze wizytówki firmowej oraz będących integralną częścią firmowych witryn. W związku z tym rodzi się pytanie, jak wypromować blogi.


Spróbujmy sobie wyobrazić sytuację, w której nie wiemy praktycznie nic o osobach, które mogłyby być zainteresowane naszym blogiem. Wówczas w zasadzie każda forma reklamy byłaby strzałem w ciemno- szanse na sukces i ryzyko porażki byłyby dokładnie identyczne. W praktyce jednak zazwyczaj mamy przynajmniej podstawowe informacje o potencjalnych odbiorcach internetowego dziennika. Wtedy możemy w miarę swobodnie dostosowywać formę reklamy do ich upodobań. Z reguły reklama blogów korzysta z doświadczeń pozycjonerów, ale nie oszukujmy się, że pozycjonowanie jest w stanie cokolwiek radykalnie zmienić. Sęk w tym, że reklama blogów musi być stosunkowo tania, znacznie tańsza niż ogólnodostępne usługi pozycjonerskie, najlepiej, żeby efekty były widoczne bez ponawiania kampanii, a sama akcja przebiegała możliwie bezobsługowo.387324_keyboard

Zgoda, bloggerzy zazwyczaj piszą świetne teksty, które byłyby zdolne wypromować ich witrynę, ale drugim zagadnieniem jest konieczność znalezienia przestrzeni reklamowej. Dla reklamy blogów zazwyczaj stosuje się banery i linki tekstowe, często wspomagane pozycjonowaniem. Największym problemem jest dotarcie do klienta i to właśnie tu pomaga pozycjonowanie. Reklama jako taka przydaje się dopiero wtedy, kiedy mamy już pewność, że korzystając z tego czy innego narzędzia uzyskuje się dostęp do odpowiednio szerokiej i licznej grupy odbiorców.

To, o czym bezwzględnie należy pamiętać możemy zebrać w kilku punktach:

- reklama blogów to nie to samo co pozycjonowanie
- skuteczne kampania promocyjna musi być prowadzona aktywnie i prezentować rzeczywiste zalety bloga
- sam blog musi być interesujący, aby reklama nie trafiała w próżnię
- dobrze jest, jeśli koncepcja reklamy wychodzi od bloggera, a jedynie modyfikowana jest przez wykonawcę
- dobra reklama to reklama odpowiedzialna i konsekwentna

Przestrzegając tych kilku zaledwie punktów nie można wprawdzie od razu osiągnąć sukcesu, ale ma się wiedzę wystarczającą do wstępnej oceny opłacalności zaproponowanej akcji reklamowej. Bez spełnienia wszystkich tych warunków liczenie na powodzenie jest w zasadzie czekaniem na cud.


Jeśli chcesz wiedzieć więcej spytaj eksperta o reklamę blogów

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Claude Hopkins: 5 lekcji reklamy od genialnego Hopkinsa

Claude Hopkins: 5 lekcji reklamy od genialnego Hopkinsa


Autor: Ł.D. Kamiennik


Claude Hopkins był jednym z największych ludzi reklamy. Powtarzał, że reklama jest wyłącznie po to, aby sprzedawać towary i usługi, przez co jej skuteczność można oceniać po ilości sprzedaży, jakiej dokonuje.


Pracował dla wielu agencji reklamowych. W wieku 41 lat został zatrudniony przez Alberta Laskera (z Lord & Thomas) za pensję $186,000 rocznie — co w przeliczeniu na dzisiejszą wartość złotówki wynosi około 10,1 miliona złotych.

Claude Hopkins, w przeciwieństwie do innych copywriterów, ZAWSZE robił bardzo głęboki research (badanie produktu, rynku, potencjalnego kupującego), przez co potrafił stworzył niezwykle skuteczny tekst dający mocne powody-dlaczego potencjalny klient powinien dokonać zakupu.

Hopkins wierzył, że dobry produkt ma wystarczającą siłę sprzedażową sam w sobie. I jest to pierwsza lekcja, jakiej nauczył się w reklamie …

LEKCJA #1:
Daj produktowi się sprzedać

Pierwszą lekcję reklamy, Claude Hopkins odebrał będąc 12-letnim chłopcem. Kiedy jego matka została wdową, musieli wraz z rodzeństwem pomóc utrzymać rodzinę. Jedną z rzeczy, jaką wytwarzali, była pasta do czyszczenia srebra. Formowali ją w kostki, następnie ładnie pakowali, po czym Claude sprzedawał ją po szkolnych zajęciach.

Odkrył, że kiedy spotyka gospodynie domowe i mówi im o paście stojąc w drzwiach, sprzedaje w 1 domu na 10. Lecz kiedy wchodzi do pokoju i czyści trochę srebra, sprzedaję w 9 na 10.

W ten sposób nauczył się, żeby pozwolić produktowi, aby sprzedawał się sam. Rozdawał odtąd prawdopodobnie więcej bezpłatnych próbek i darmowych opakowań, niż jakikolwiek inny człowiek. Nigdy więcej nie pomyślał, aby zaczynać kampanię reklamową bez próbek podobnie, jak nie pomyślałby o sprzedawaniu towarów bez próbek, chodząc od domu do domu jako akwizytor.

Jednak w późniejszym czasie Hopkins nauczył się, że rozdawanie próbek, o które się nie prosiło, czyni więcej szkody, niż pożytku. Obniża wartość produktu i sprawia, że traci on poszanowanie ze strony ludzi. Nigdy więc nie dawał próbek, jeśli ktoś o nią nie poprosił. Dawał je tylko tym, którzy czytali jego historyjkę w tekście reklamowym i są wystarczająco zainteresowani, aby napisać z prośbą o jej wysłanie.

Często oferował duże opakowania, lecz nigdy w sposób, który obniża wartość danego produktu. Kupował od sprzedawcy to opakowanie i płacił mu cenę, jaką sobie życzył. Kryje się za tym ogromna psychologiczna różnica. Trudno ludziom kupić produkt, który swego czasu był bezpłatny. Lecz kupić produkt i zapłacić za niego pełną cenę po to, aby ktoś mógł go spróbować, robi wrażenie na odbiorcy. Taki produkt musi być doskonały, w przeciwnym razie nikt nie postępowałby w ten sposób.

LEKCJA #2:
Zaoferuj upominek … daj powód … wzbudź ciekawość

Drugą lekcję reklamy odebrał mając dwadzieścia lat. Pisał reklamy dla wielu detalicznych sprzedawców. Wyroby aluminiowe zaczynały być wtedy modne. Wyspecjalizował się w tym, ponieważ czuł, że powinno znaleźć się ono w każdym domu, tymczasem znajdowało się w bardzo niewielu.

Odkrył, że reklamy zapraszające kobiety na pokazy wyrobów aluminiowych dawały niewielki odzew przy wysokim koszcie jego uzyskania. Lecz kiedy zaoferował upominek za przybycie w jakimś określonym dniu, uzyskiwał szybką reakcję i zyskiwał dwudziestokrotną oszczędność wydatków na każdą osobę opłaconą tym upominkiem.

Zamiast mówić kobietom „Przyjdź kiedy chcesz”, ustalał określoną godzinę i dzień. Drukował w reklamie przypominacz, który można było wyciąć, aby nie zapominała.

W celu zapewnienia sobie sprawdzenia przez potencjalnego klienta produktu, Hopkins oferował jakiś prezent lub inną zachętę, co okazało się redukować koszt pozyskiwania klientów.

W niedługo po tym, Hopkins odkrył, że może zwiększyć rezultaty czterokrotnie, nie mówiąc, czym jest prezent lub upominek! Wniosek płynie z tego następujący: Ciekawość jest silniejszym motywatorem niż po prostu prezent.

LEKCJA #3:
Udramatyzuj temat, kiedy tylko można

Kolejna lekcja, jakiej się nauczył pochodzi z reklamy tłuszczy roślinnych. Robił bardzo niewielkie postępy, mówiąc jedynie o tłuszczach roślinnych, przeciwstawiając je tłuszczom zwierzęcym. Wiedział, że jeśli nie zrobi czegoś, co poskutkuje dobrymi rezultatami, może stracić swoją pracę.

Wobec tego, kazał upiec w domu towarowym w Chicago największe ciasto na świecie. Upieczono je właśnie na tych tłuszczach roślinnych, które miał rozreklamować.

Reklamował je jak cyrk, co sprowadziło ponad sto tysięcy kobiet w ciągu jednego tygodnia, które przyszły zobaczyć olbrzymie ciasto. Hopkins zaserwował im próbki. Zaoferował następnie nagrody dla tych osób, które kupią tłuszcz danego dnia.

Akcja okazała się olbrzymim sukcesem. Sprzedaż tłuszczu roślinnego zaczęła przynosić zyski w ciągu jednego tygodnia. Niedługo potem, upieczono podobne ciasta w wiodących sklepach w setce miast, co uczyło produkt sukcesem na skalę światową.

W ten sposób, Claude Hopkins uratował swoją pracę, zwiększył reputację i nauczył się następującej lekcji: Aby udramatyzować temat, kiedy tylko się da.

LEKCJA #4:
Ludzie czytają wszystko, co ich interesuje

Lekcji pisania tekstów udzieliła Hopkinsowi reklama wysyłkowa. Tworzył nocami reklamy dla różnych produktów. Miał czarno ma biały rezultaty każdej z nich. Odkrył, że każda marnotrawiona przestrzeń podwyższa jego koszty. Na przykład, użycie nieprzydatnej ilustracji, zajmującej 1/3 strony podwyższało koszty o 50%.

Użycie dwukrotnie większej czcionki również podnosiło koszty uzyskania odpowiedzi o połowę.

Nauczyło go to ekonomii przestrzeni. Odkrył, że ludzie czytają wszystko, co jest napisane czcionką 8-punktową (lub mniejszą) pod warunkiem, że jest to dla nich interesujące. Odkrył, że większa czcionka nie dawała większej ilości czytelników.

Podobnie ilustracje.

Ludzie czytają reklamy tak, jak wszystko inne, ponieważ temat jest dla nich interesujący. Decyzję o przeczytaniu danego tekstu podejmują na podstawie nagłówka — obojętnie, czy jest to reklama czy zwykły artykuł.

Jak twierdzi Hopkins w swoich książkach, uratował reklamodawcom miliony dolarów dzięki zasadzie ekonomii przestrzeni.

Lekcja #5:
Odwołuj się poprzez nagłówek
do profilu potencjalnego klienta

Hopkins odkrył, że nagłówki są niezwykle różne w swojej sile sprzedażowej. Pewna reklama może przyciągnąć poprzez jeden nagłówek dziesięć razy więcej osób, niż ta sama reklama z innym nagłówkiem. Nauczyło go to, aby w przypadku KAŻDEGO produktu odwołać się do właściwych potrzeb potencjalnego kupującego.

Od tej pory, nigdy nie wypuszczał w wielkiej ilości reklam, które nie zostały przetestowane. Odkrył bowiem, że jeden rodzaj apelu może generować zapytania o próbkę po $14,20 za każde, podczas gdy inny apel — dotyczący tego samego produktu, może generować zapytania po 40 centów każde.

W ten sposób Hopkins nauczył się, aby nigdy nie wydawać dużych pieniędzy na spekulacje i zgadywanki. Zawsze najpierw testował kilka wersji danej reklamy, po czym wybierał tę najskuteczniejszą, która posłużyła do reklamowania produktu na dużą skalę.


Po więcej na temat pisania tekstów, copywritingu
& reklamy ... zapraszam na bloga: www.TotalCopywriting.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

JAK napisać tekst reklamowy (uwagi ogólne)

JAK napisać tekst reklamowy (uwagi ogólne)


Autor: Ł.D. Kamiennik


Jak napisać tekst reklamowy? Cóż, dobra reklama prasowa (lub list sprzedażowy online — ang. sales letter) to wiadomość! Pomyśl o gazetach. Które tematy czytasz w niej najchętniej? Chyba nie zawsze te z chwytliwymi, rzucającymi się w oczy nagłówkami, prawda?


Nie jest to nic dziwnego. Sama „prezentacja” nie jest już interesująca. Dzisiaj przyciągają korzystne wiadomości budzące zainteresowanie czytelnika!

Bez interesujących dla czytelnika wiadomości, agresywne podkreślenie danej reklamy poprzez wyrazisty nagłówek powoduje, że po prostu widzimy dany tekst.

Lecz widzieć i czytać … to dwie różne rzeczy.

Widzimy wiele rzeczy przez szybę, jadąc samochodem, których nie jesteśmy nawet świadomi, że widzimy. Widzimy je, nie uświadamiając ich sobie, nie przyswajając ich sobie, przez co nie wywierają one na nas najmniejszego nawet wpływu.

Chociaż one są, nie zostawiają w naszym umyśle ŻADNEGO wrażenia.

Podobnie jest z elementami i tekstem reklamowym. Kiedy brakuje w niej wartościowych informacji budzących w czytelniku zainteresowanie, staje się ona po prostu słaba.

Z kolei, mając w sowim tekście wystarczająco interesujące wiadomości już w nagłówku oraz wprowadzeniu (lead-copy), krzykliwa ekspresja danego tekstu jest zbędna, a czasami wręcz lekko szkodliwa.

DO ZAPAMIĘTANIA: Sama ekspresja — czyli wizualny sposób przedstawienia reklamy lub tekstu reklamowego (we wszystkich formach), nie może nigdy zrekompensować braku informacji uderzających w obszary zainteresowań potencjalnego klienta, które powinny znajdować się już od samego początku — nagłówka tekstu reklamowego.

Ekspresja nie może bowiem wzbudzić Najbardziej Oczekiwanej Reakcji (NOR), która powinna być efektem między innymi wytworzenia przekonania i wiarygodności w stosunku do przedmiotu sprzedaży.

Reklama, która ma wytworzyć w czytelniku chęć podjęcia NOR, powinna być czytana przez niego z równie dużym zainteresowaniem, co zwykła wiadomość gazetowa z ostatniej chwili.

Tekst powinien być tak napisany, aby tworzyć w umyśle czytelnika obrazy (składające się na historyjkę, w której jego życie ulega poprawie za sprawą korzyści wynikających z użytkowania reklamowanego produktu) … co w efekcie prowadzi do wytworzenia „impulsu zakupowego”, który z kolei pobudza do podjęcia (natychmiastowego) działania.

WNIOSEK: Doskonała oprawa, powodująca zauważenie danej strony www z tekstem sprzedażowym … danej reklamy prasowej … na niewiele się zdaje, jeśli reklama nie osiąga nic ponadto to (przeczytanie jej przez czytelnika).

Jasne wiadomości budzące zainteresowanie czytelnika są więc fundamentalną rzeczą, jaka powinna znaleźć się w nagłówku (ewentualnie w deck-copy), oraz jakie powinny być rozwinięte we wprowadzeniu (lead-copy).

OK, mamy to. CO TERAZ!?
Jak napisać resztę tekstu reklamowego?

Mając powyższą, zasadniczą sprawę załatwioną, czas zabrać się za część główną tekstu reklamowego (body-copy).

Sporo osób nie może oprzeć się pokusie ubarwiania i strojenia swoich tekstów reklamowych w rozmaite obrazki, ramki i inne ozdobniki. Tymczasem, fundamentalną rolę odgrywa po prostu dalszy tekst, nie ozdobniki.

Nie ma zatem potrzeby zaprzątać sobie nimi głowy. Skupmy się na TEKŚCIE …

… Powinien on być napisany oczywiście mniejszą czcionką niż nagłówek (headline) i deck-copy lub sub-headline.

Mało tego, że mniejszą, to jednocześnie jednolitą czcionką. Tekst prowadzący powinien być napisany takim samym krojem.

Sam styl natomiast powinien dawać wrażenie artykułu prasowego, nie mowy sprzedawcy. Jedyne, co powinno łączyć go ze sprzedażą … to wykorzystanie jej reguł. Nie języka.

Język powinien być dostosowany do tego, którym posługuje się na co dzień potencjalny klient — nasz czytelnik. Znajome słownictwo oraz znajomy styl komunikatu reklamowego, zbliża sprzedawcę „tekstowego” do swojego czytelnika.

Wzbudza jednocześnie zaufanie, ponieważ prosty oraz znajomy język jest charakterystyczny dla szczerości i prawdy.

Teraz, mając przestrzeń wypełnioną korzystnymi wiadomościami budzącymi zainteresowanie … wyrażonymi prostym i zrozumiałym dla czytelnika słownictwem oraz stylem … wizualnie, przedstawionymi w sposób przejrzysty, naturalny, nienachlany … mamy przekaz tak „wsiąkliwy”, że „wsiąka” w potencjalnego klienta bez oporu.

Przekaz ten, powinien być dopasowany do wcześniej stworzonego profilu idealnego klienta. A więc, powinien być wypełniony korzystnymi informacjami, budzącymi zainteresowanie tej konkretnej (często wąskiej — i słusznie!) grupy ludzi. Mają oni charakterystyczne dla siebie problemy, marzenia, potrzeby, pragnienia …

… takie, które zwykle różnią się od problemów, marzeń, potrzeb i pragnień innej kategorii ludzi.

Stąd, przekaz reklamowy (w każdej formie) powinien być maksymalnie dopasowany do grupy ludzi, której chcemy sprzedać dany produkt lub daną usługę, a cała reszta się „nie liczy”.

PRZYKŁAD: Dla firm, żadna inna wiadomość nie budziłaby większego zainteresowania, jak ta, prezentująca rozwiązania, umożliwiające zredukowanie kosztów produkcji jego produktów, albo umożliwiające ulepszenie ich bez ponoszenia dodatkowych kosztów, lub prezentująca sposoby zwiększenia zysków ze sprzedaży.

Nasuwa się kolejny wniosek: Przedmiot sprzedaży (produkt lub usługa) nie powinien być pozbawiony tych korzyści, aby mógł się dobrze sprzedawać.

Innymi słowy, musi stanowić wysoką wartość sam w sobie. W przeciwnym razie, nie ma szans na dobry tekst reklamowy. Wartość oferty (tego, co klient dostaje) musi znacznie przewyższać koszty, jakie ten musi ponieść.

A więc potencjalny klient, zanim zdecyduje się dokonać zakupu, musi poczuć (tak, to dobre określenie, ponieważ wrażenie submodalnościowe jest znacznie ważniejsze od rzeczywistych faktów, jakiekolwiek by one były), że stoi przed inwestycją, która zwróci mu się z nawiązką.

Należy mieć ciągle w pamięci, aby konstruować reklamę (w każdej formie) dopasowaną wyłącznie do potencjalnych klientów, którzy mają potrzebę, którą przedmiot tej reklamy zaspokaja … lub problem, jaki rozwiązuje.

Pod tym kątem należy zadbać o wiadomości budzące zainteresowanie.

Nie ma potrzeby, aby te wiadomości docierały do ludzi niebędących w naszej grupie docelowej. Ich wszystkich można ze spokojem zlekceważyć. W przeciwnym wypadku, narażamy się na nieprecyzyjne dotarcie ze swoim komunikatem do tych właściwych ludzi.

Dobra reklama jest przecież sztuką-sprzedaży-w-tekście.

A dobra sprzedaż oznacza dostosowanie swojej oferty do potencjalnego klienta. Nie do wszystkich ludzi, których uwagę możemy zwrócić na mnóstwo sposobów.

Prawda?

Artykuł opracowany na podstawie materiałów genialnego Johna E. Kennedy’ego oraz rozwinięty na podstawie mojego własnego doświadczenia. /Autor


Po więcej na temat pisania tekstów, copywritingu
& reklamy ... zapraszam na bloga: www.TotalCopywriting.pl

Można też dostać polskie tłumaczenie ponadczasowego
Reason-Why Advertising Johna E. Kennedy'ego KLIK.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.