sobota, 29 listopada 2014

Wydruk wielkoformatowy

Wydruk wielkoformatowy


Autor: Paweł Wojteczko


Czy wydruk wielkoformatowy ma zastosowanie w reklamie? Na czym polega to zastosowanie? Czy reklama przy jego pomocy jest skuteczna? Gdzie możemy spotkać taką reklamę?


Zapoznaj się z naszym tekstem a znajdziesz w nim odpowiedzi na wszystkie powyższe pytania. Wydruk wielkoformatowy ma wiele zastosowań. Rzeczywiście prawdą jest, że najczęściej znajduje on zastosowanie w reklamie. Wydruk wielkoformatowy to przede wszystkim tak zwana reklama zewnętrzna. Co to jest reklama zewnętrzna? Jak sama nazwa wskazuje, jest to reklama umieszczana na zewnątrz. Innymi słowy wydruk taki jest reklamą, która zdobi lub szpeci – to już zależy od osobistego punktu widzenia – otaczającą nas przestrzeń. Czy taka reklama jest skuteczna? Raczej tak, gdyby tak nie było, producenci towarów i usługodawcy, nie wydawaliby lwiej części swoich pieniędzy, na kosztowne kampanie reklamowe. Tymczasem kampanie te dotyczą prawie każdego produktu, który chce wejść na rynek. Dzięki takim kampaniom, o danym produkcie lub usłudze, dowiaduje się jednocześnie bardzo wielu ludzi i o to właśnie chodzi. Konkurencja jest duża i walka o klienta musi być zdecydowana, śmiała, konsekwentna a czasami nawet agresywna.

Czy wydruk wielkoformatowy jest trwały? Czy na wygląd dużych tablic reklamowych, mają wpływ czynniki atmosferyczne? Czy ludzie naprawdę zwracają jeszcze uwagę, na kolejne szyldy i bilbordy? Zapoznaj się z poniższym artykułem a wymienione wyżej zagadnienia, staną się dla ciebie jasne i zrozumiałe. Wydruk wielkoformatowy to zaawansowana technika zadrukowywania dużych powierzchni. Powierzchnie te są specjalnie przygotowane do tego, by nie ulegały zniszczeniu, pod wpływem takich czynników atmosferycznych jak: śnieg, deszcz, grad, porywisty wiatr, palące słońce itp. Wydruk wielkoformatowy wykonywany jest przy pomocy specjalnych farb odpornych na zniszczenie. Oczywiście, że bilbordy reklamowe, wyprodukowane tą techniką, nie są wieczne. Dobrze wykonany szyld, może przetrwać nawet okres kilku lat. Czy ludzie zwracają uwagę na nowe bilbordy? To już zmartwienie specjalistów od reklamy, aby powierzony im produkt czy usługa, zyskały taką grafikę i treść, która przykuje na sobie wzrok przechodniów i kierowców. Reklamą zajmują się między innymi psychologowie, którzy sporo wiedzą o ludzkim spostrzeganiu i reakcjach na nowe bodźce. Poza tym szyldy reklamowe poustawiane są w takich miejscach, w których po prostu nie da się ich nie zobaczyć.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Prezentacja zamierzeń inwestycyjnych w trójwymiarze

Prezentacja zamierzeń inwestycyjnych w trójwymiarze


Autor: HieronimB


Powodów, by promować inwestycję jeszcze przed jej rozpoczęciem jest wiele: począwszy od finansowych (np. znalezienie inwestora), a skończywszy na społecznych (budowanie społecznego poparcia dla planowanej inwestycji).


Powodów, by promować inwestycję jeszcze przed jej rozpoczęciem jest wiele: począwszy od finansowych (np. znalezienie inwestora), a skończywszy na społecznych (budowanie społecznego poparcia, lub nawet zaangażowania na rzecz planowanej inwestycji). Planując taką promocję u progu XXI wieku warto byłoby pokusić się o coś ciekawszego niż folder-ulotka z kilkoma wyrenderowanymi z 3DMaxa obrazkami, tym bardziej, że interaktywne prezentacje 3D wcale nie są dużo droższe niż te, które dzisiaj królują na polskich targach inwestycyjnych.

Najprostszą, najtańszą i dosyć ciekawą możliwość interaktywnej prezentacji zamierzeń inwestycyjnych daje nam Google Earth. W ogólnodostępnej wersji Earth w wersji trójwymiarowej mamy możliwość przeglądania tylko budynków faktycznie istniejących, oczywiście jedynie dla miejsc, dla których zostały one stworzone i zaakceptowane przez Google. Istnieje jednak również możliwość stworzenie własnej warstwy tematycznej zawierającej również modele 3D zabudowy - pozostaje jedynie wymodelować planowane obiekty wg dokumentacji architektonicznej, prawidłowo osadzić je na ortofotomapie znajdującej się w Earth (w tym miejscu można również dodać istotne dla danej inwestycji informacje mapowe 2D) i zapisać do jednego pliku kml. Tak stworzony plik można udostępnić do pobrania na stronie www promującej inwestycję.

Trochę droższą i bardziej skomplikowaną formą jest wrzucenie modeli 3D planowanych obiektów inwestycyjnych do któregoś z silników umożliwiających nawigację w trzech wymiarach i przygotowanie interfejsu do takiej nawigacji. Zaletą tego rozwiązania w stosunku do poprzedniego jest możliwość zaszycia w modelach dowolnych informacji (wyświetlanych np. po kliknięciu w dany obiekt) oraz możliwości wizualizacji tego, czego w GE zobaczyć nie można - np. wnętrz budynków jeśli mamy je wymodelowane również wewnątrz i zaopatrzymy naszą aplikację w funkcję "zdejmowania ścian" czy też instalacji podziemnych jeśli mamy opcję "przezroczystości gruntu". Wadą jest brak całej warstwy informacyjnej GE oraz konieczność posiadania własnej ortofotomapy chyba, że nie jest ona istotna dla danej wizualizacji. Ta forma prezentacji doskonale sprawdza się przy promowaniu obiektów typu tereny inwestycyjne, szczególnie takich, na których (lub w pobliżu których) stoją budynki albo rzeźba terenu jest szczególna.

Najbardziej zaawansowaną formą prezentacji jest tzw. wirtualny spacer. W Polsce jako wirtualny spacer bardzo często rozumie się serię zdjęć panoramicznych, pomiędzy którymi można się przemieszczać za pomocą prostego interfejsu graficznego. Ja mam na myśli coś innego - aplikację opartą na silniku Unity, Shiva, Unigine czy innym podobnym z "zaszytą" grawitacją i kolizjami z modelami budynków. Użycie takiej aplikacji daje użytkownikowi możliwość przejścia się po danym terenie lub obiekcie tak jak w grze komputerowej. Ze względu na znaczną objętość grafiki aplikacje takie zazwyczaj są udostępniane do pobrania jako aplikacje off-line, ale być może już niedługo rosnąca przepustowość łączy i rozwój silników graficznych 3D umożliwi ich serwowanie on-line.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Moja pierwsza przygoda z potykaczami

Moja pierwsza przygoda z potykaczami


Autor: Luke Sept


Moje pierwsze spotkanie z potykaczami przeżyłem jeszcze na studiach. W czasach kiedy stawiałem swoje pierwsze kroki w reklamie pracując w sklepie odzieżowym. Pamiętam jak dziś ...


To było na początku mojej pracy w reklamie. Nie ukończyłem, jeszcze wtedy żadnej szkoły, byłem po prostu zielony w tym zawodzie. Kierownik powiedział, bym zabrał ze stanowiska druk cyfrowy, wstawił go do potykaczy reklamowych, a następnie z moim kolegom ustawili je przed sklepem oraz w galerii handlowej. Popatrzyłem na niego jak na idiotę, jakie potykacze, co to do jasnej Anielki jest, jakie druki mam do tego ustrojstwa wsadzić. Jednak nic nie dając po sobie poznać. Poszedłem po zdjęcia na drukach cyfrowych do biura, spakowałem je i zacząłem szukać czegoś co powinno przypominać te nieszczęsne coś o potykaczach reklamowych. No nic mi ich nie przypominało. Szukałem już chyba z pół godziny, kiedy zadzwonił szef i zapytał się czy już są potykacze ustawione, bo chciałby je zobaczyć. Szybko odpowiedziałem, ze jeszcze nie, ale już kończymy, skłamałem. No dobrze powiedział, tylko daj mi szybko znać, kiedy już będziecie gotowi. Spanikowałem. Kurcze co to są te potykacze reklamowe? Nie wiedziałem co zrobić, w końcu podszedłem do mojego starszego kolegi i zapytałem się czy nie wie, gdzie szef dał potykacze? Spojrzał na mnie i parsknął śmiechem. Jak się przestał śmiać zapytał, czy wiem o czym ja mówię? Przyznałem się, że nie bardzo wiem co to takiego. Wskazał więc na stojaki, przy których właśnie stałem i powiedział,że to są właśnie potykacze. Następnie pokazał jak umieścić prawidłowo zdjęcia i druki cyfrowe pomiędzy szybami stojaków. Prawie już szczęśliwy pobiegłem po kolegę, który miał mi pomóc je ustawić, a następnie zadzwoniłem po szefa. Który już od razu mnie pochwalił. Zdziwiony zapytałem za co? A on powiedział, za to, że nie boisz się zapytać jeśli czegoś nie wiesz.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Serwisy mapowe Google - wykorzystanie do promocji terenów inwestycyjnych

Serwisy mapowe Google - wykorzystanie do promocji terenów inwestycyjnych


Autor: HieronimB


Serwisy mapowe Google to potężne narzędzie do promowania nieruchomości, których lokalizacja i sąsiedztwo są kluczową wartością dla potencjalnego nabywcy.


Na pojęcie serwisy mapowe Google składają się:

1) portal mapowy Google Maps dostępny pod adresem http://maps.google.com (w polskiej wersji językowej http://maps.google.pl),

2) wymagający instalacji program mapowy Google Earth, który wzbogaca dane mapowe dostępne w Google Maps o szereg wbudowanych warstw tematycznych (np. geotagowane zdjęcia z serwisów Panoramio i Picasa), trójwymiarową rzeźbę terenu oraz możliwość dodawania/oglądania budynków 3D, a także płynną nawigację kamerą w trzech wymiarach, dzięki której przeglądanie danych trójwymiarowych jest możliwe.

Obydwa serwisy, poza instalacją samego programu Google Earth i standardową wtyczką umożliwiającą przeglądanie treści flash w przeglądarce, nie wymagają żadnych dodatkowych instalacji. Wymagania sprzętowe i sieciowe do płynnego korzystania z obydwu również nie są wygórowane.

Serwisy mapowe Google są najpopularniejszą platformą mapową w Polsce – w maju 2010 używało ich 6 mln 140 tys. osób, co stanowi 35% ogółu polskich internautów (dane z Megapanelu PBI/Gemius, cyt. za Internet Standard). Ze względu na międzynarodowy charakter tych serwisów ich popularność na całym świecie jest wielokrotnie większa.

Serwisy mapowe Google to nie tylko mapy. Google Maps prezentuje również lokalizację obiektów użyteczności publicznej i firm. Na Google Earth dodatkowo przeglądać wspomniane wcześniej zdjęcia (systematycznie uzupełniane przez użytkowników serwisów Panoramio i Picasa), filmy z serwisu YouTube oraz szereg innych warstw tematycznych non-stop dodawanych i aktualizowanych przez wielomilionową rzeszę użytkowników tych serwisów.

Ze względu na wspomniany wyżej zasięg, coraz dokładniejsze zdjęcia satelitarne i lotnicze Polski oraz bogactwo innych zorientowanych geograficznie treści serwisy mapowe Google świetnie nadają się do wizualizacji i promocji nieruchomości, których lokalizacja i sąsiedztwo ma niezwykle istotne znaczenie dla kupującego - takicj jak: tereny inwestycyjne, nieruchomości komercyjne lub zwykłe działki budowlane przeznaczone pod budownictwo mieszkaniowe. Stworzenie wyrysów poszczególnych terenów w plikach kml umożliwia ich późniejsze:

1) publikowanie na stronie www w formie pliku kml do pobrania; pobierając taki plik potencjalny kupujący może obejrzeć dokładny wyrys danego terenu w Google Earth, który to program umożliwia mu nie tylko zlokalizowanie terenu, zobaczenie co się na nim znajduje (dzięki podkładowi w postaci ortofotomap), ale również dokładne jego pomierzenie (za pomocą narzędzi metrycznych Google), sprawdzenie odległości i opcji dojazdu z/do interesujących go miejsc, a nawet zobaczenie trójwymiarowych budynków znajdujących się w sąsiedztwie (w tej chwili trówymiarowe modele budynków można zobaczyć głównie w centrach dużych miast)

2) po umieszczeniu pliku kml na stronie internetowej istnieje możliwość opublikowania go jako mapy tematycznej w ogólnoświatowej Galerii Earth (Earth Gallery), która agreguje mapy tematyczne z całego świata stworzone przy użyciu Map Google; w Galerii Earth ze względu na jej ogólnoświatowy charakter dostępne są głównie mapy tematyczne opisane w języku angielskim, dzięki czemu ich potencjalnymi odbiorcami mogą stać się użytkownicy Google Earth z całego świata

3) mając wyrys swojej działki do sprzedaży możemy go również opublikować na swojej stronie www za pomocą tzw. iFrame - okna mapowego, które zasysa dane mapowe bezpośrednio z serwisu Google Maps; wielkość takiego okna można dostosować wg swoich potrzeb


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

O pozycjonowaniu słów kilka

O pozycjonowaniu słów kilka


Autor: Tomasz Galicki


Mogłoby się wydawać, że ten artykuł będzie mówił o tym, w jaki sposób wypozycjonować stronę. Niestety, ale byłoby to niemożliwe. Nie da się napisać kilkuset słów na tak obszerny temat. Dodatkowo, nie ma uniwersalnej metody wybicia się w wynikach wyszukiwania.


To, o czym chcę dziś napisać, to swoisty konkurs pozycjonerów. Okazuje się, że i ta grupa społeczna (może powinienem napisać zawód?) tworzy swego rodzaju społeczność, która, jak każdy, lubi ze sobą konkurować. I właśnie dlatego, czwartego stycznia, kilka ważnych w świecie pozycjonowania osób postanowiło zorganizować konkurs polegający na wypozycjonowaniu frazy wpolscemamymocneseo. Polega on na tym, że należało zarejestrować domenę po tej dacie, aby nie było nieścisłości i przez trzy miesiące pozycjonować swoją stronę tak, aby była jak najwyżej w wynikach wyszukiwania właśnie na tę frazę. Czwartego kwietnia, czyli równo po trzech miesiącach, strona, która będzie się znajdowała na pierwszym miejscu w Google'u zwycięży. Jak przystało na poważne konkursy, nagroda jest tylko dla pierwszego miejsca – to Ipad oraz wstęp na szkolenie SEO w Warszawie.

Już prawie koniec tych starć i trzeba przyznać, że wszyscy bardzo porządnie wzięli się do pracy. Co prawda pozycje w pierwszej piątce często się zmieniają, jednakże widać, jak wiele osób przystąpiło do konkursu i ma zamiar zwyciężyć. Tak na dobrą sprawę, wcale nie chodzi o nagrodę, bo przecież, aby wygrać, trzeba włożyć w pozycjonowanie więcej kosztów, niż wynosi cena Ipada. Chodzi raczej o prestiż. W końcu strona, która wygra da renomę osobie lub firmie, a co za tym idzie, zwiększy się możliwość pozyskania klientów i tak dalej. Ciekawe jest to, po co zwycięzcy będzie wstęp na szkolenie SEO. Wygrywając przecież konkurs, zapewne posiada się tę najważniejszą wiedzę. Może zwycięzca odda wejściówkę swojemu pracownikowi, albo komukolwiek innemu. Właściwie, to na takich szkoleniach najwięcej można się dowiedzieć dopiero w kuluarach.

Ale wracając do konkursu. Sama idea organizacji to bardzo dobry sposób, aby pokazać, że pozycjonerzy to też ludzie i też lubią się bawić. Bo to przecież zabawa.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.