wtorek, 12 lutego 2013

„... I nie wódź nas na pokuszenie...” – o reklamie trochę inaczej

„... I nie wódź nas na pokuszenie...” – o reklamie trochę inaczej

Autorem artykułu jest Dorota Oyrzanowska


nie tylko duchowe podejście do reklamy jako zjawiska
Reklama jest obecna w naszym codziennym życiu. Dosięga nas i mami z ekranu telewizora lub gdy idziemy ulicą. Dociera do jadących samochodem czy słuchających radia w domu. Jednym słowem jest wszechobecna i bardzo często nie do zniesienia. Fachowcy od reklamy dwoją się i troją aby przyciągnąć uwagę odbiorcy i co ważniejsze, namówić go do kupna reklamowanego produktu.

Zdarzają się jednak i ciekawe reklamy. Do niej zaliczyć można udaną, aczkolwiek nie najnowszą, orientalną reklamę Peugeota 305. Nawiązuje ona swoją stylizacją do kraju, w którym główną religią jest buddyzm. Jest to jednak tylko nawiązanie, bo wybaczcie Państwo ale reklama z buddyzmem ma niewiele wspólnego.
Gdzie w reklamie znajdziemy wyzwolenie z ego? To właśnie ego napędza reklamę i odwrotnie. W reklamie błogostan ma podtekst erotyczny albo materialny, ale nigdy nie duchowy. Duchowości reklamować nie trzeba. Stałaby się wówczas na sprzedaż... Chociaż nieliczne szkoły Qi – gongu oferują już i błogostan za określoną sumę.
A gdzie dystans? W reklamie jak bardzo czegoś się chce to się to dostaje – „Głodny? Na co czekasz?”. I nikt nie wspomina o opanowaniu, wyciszeniu, dystansie do siebie i swoich pragnień. Wyrzeczenie się pragnień, jest dla wielu niemożliwe i reklama to skrzętnie wykorzystuje: „No jak to ja nie mam a on/ona ma”. Jeżeli pragnienie nie zostanie zaspokojone, pojawia się zawód, cierpienie, dążenie za wszelką cenę do realizacji. Reklama buduje nienawiść, podsyca chciwość i dostarcza złudzeń, są to odczucia obce buddyście. Poza tym reklama wiąże z rzeczami materialnymi, z ciałem. Zniekształca rzeczywistość.
Problematyczna jest również zgodność podejścia reklamy do człowieka z podejściem do człowieka zawarte w zaleceniach chrześcijaństwa. Czy błogosławieni ci co ubodzy, cisi? Może czasem ci co miłosierni? A gdzie pojednanie z przeciwnikiem. W reklamie liczy się przede wszystkim rywalizacja (Sprite). I dalej, nie pożądaj żony bliźniego swego, nie cudzołóż... Zostawiam to bez komentarza.
„...i nie wódź nas na pokuszenie...” – oto słowo klucz. Reklamo nie kuś. Jakby teraz powstało „Kuszenie Ewy” ( Rafael Santi), zamiast węża kusiciela, widniałby na płótnie banner reklamowy. Reklama ponad to namawia do gromadzenia dóbr materialnych, które bardzo często przyprawiają nas o ból głowy. I tak dalej aż do dna a potem, w niektórych przypadkach, otrzeźwienia. Może więc reklama „ye’100’k”? Należy pamiętać, że „nie wolno dwóm panom służyć” oraz „strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami”.
Reklama bardzo sprytnie posługuje się archetypem. Mówi jak zachować się w tej czy innej sytuacji. Przedstawia nam konieczne reakcje na dany bodziec. Żongluje wzorcami zachowania, bez udziału świadomości aby doprowadzić do działania, niezbędnego w danym momencie. Archetyp to milusiński reklamy. I tak archetypem może być np.: jednorożec, symbolizujący wolność ale też pewna zagadkę. Parę lat temu jednorożec pojawił się w reklamie, wchodzącego na rynek, nowego modelu mercedesa. Najpierw widać było na ekranie sylwetkę pędzącego samochodu, filmowaną nieruchomą kamerą, z długim czasem naświetlania, a zaraz potem biegł jednorożec. Był to pierwszy etap wprowadzania produktu na rynek.
Jednakże archetypy, przeważnie pojawiają się w sytuacjach ekstremalnych, przy konieczności wyboru, w walce dobra ze złem. Stanowią rozwiązanie problemu. Człowiek jednak może mylnie utożsamić się z Personą, rolą którą odgrywa aby nie „wypaść z biegu”. Reklama celująco mu w tym pomaga, kalecząc jego osobowość. Oczywiście nie generalizuję zjawiska, niemniej jednak dominacja Persony jest czasem zbyt oczywista. Człowiek wtedy traci kontakt ze sobą. Zabija ową „iskierkę duszy”, na rzecz maksymalnie podsyconego popędu. Przestaje być mitologicznym bohaterem. Chociaż jak na ironię wykonując reklamowaną rzecz, właśnie się nim staje. Ale tylko tu i teraz, krótko i pusto. Uwstecznienie duszy – zaspokojona potrzeba. Dla podziwu wszystko.
Jednym słowem reklama niezbyt zachęca do bycia campbellowskim bohaterem. Przynajmniej ja, oglądając współczesne reklamy, odkrywam w sobie raczej szatańskie niż boskie władze.
---

Dorota Oyrzanowska glorious@glorious.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Dobry prezent - świetna reklama

Dobry prezent - świetna reklama

Autorem artykułu jest Ola Kowalska


Gadżety reklamowe funkcjonują na większą skalę na naszym rynku dopiero od kilkunastu lat. Pojawiły się co prawda późno, lecz bardzo szybko znalazły swoje miejsce na rynku. Artykuły te łączą w sobie radość klienta i firmy – z podarunku i niemal darmowej reklamy. Gadżety reklamowe funkcjonują na większą skalę na naszym rynku dopiero od kilkunastu lat. Pojawiły się co prawda późno, lecz bardzo szybko znalazły swoje miejsce na rynku. Artykuły te łączą w sobie radość klienta i firmy – z podarunku i niemal darmowej reklamy.

Artykuły reklamowe mogą przybierać bardzo różne formy. Niegdyś spotykaliśmy tylko długopisy lub koszulki, teraz znajdujemy również czekoladki, lizaki. Gadżetem reklamowym nazywamy bowiem wszystkie produkty z logo firmy – nadrukowanym, wyhaftowanym, narysowanym. Nie zawsze jest to istotne co stanie się naszym gadżetem, ale jeśli jesteśmy dużą firmą i zależy nam na promocji marki dobrze jest przemyśleć, jaki produkt chcielibyśmy, by był kojarzony z naszą firmą.

Właściwie każda większa firma zaopatrzona jest obecnie w drobne podarunki dla klienta, które stają się formą reklamy dla firmy. Prezenty te bardzo często są elementami akcji promocyjnych, konkursów, zazwyczaj również targów, gdzie prezentuje się produkt i firmę. Dla osoby wyżej postawionej w danej spółce takie gadżeciki mogą być też rodzajem wizytówki w kontaktach z innymi firmami.

Wydaje się, że od kilku lat gadżety marketingowe wskoczyły na wyższy poziom finansowy. Są to coraz droższe produkty – niekiedy nawet auta, specjalne kolekcje ubrań, butów. Wszystko po to, by skuteczniej promować markę. Lecz atrybutem marketingowym może być nawet najzwyklejszy notesik, ołówek i wspomniany już długopis, który użytkując każdego dnia, będzie nam przypominał o firmie, od której go dostaliśmy. Nawet odzież robocza może stać się świetnym artykułem reklamowym. Co jeszcze łączy wszystkie te produkty?

Najważniejsze dwa elementy to bardzo widoczne logo oraz dane kontaktowe firmy, a także funkcjonalność marketingowa. Choć warto zauważyć, że wyrazistość reklamowa danej rzeczy uległa pewnej zmianie – za bardziej wartościowe uznaje się te gadżety, które reklamują produkt w bardziej subtelny sposób, nie epatując dużym logo lub napisaną na koszulce lub długopisie wielką czcionką nazwą firmy. Obecnie, by taki artykuł spełniał swoją funkcję i stanowił dla klienta pożyteczny prezent lepiej jest podarować coś naprawdę ładnego z myślą o kliencie, do którego się zwracamy. Co to znaczy?

Załóżmy, że nasza firma zajmuje się sprzedażą kosmetyków lub promuje kawę. Najlepiej będzie więc wybrać w przypadku pierwszego produktu jakieś gadżety skierowane bezpośrednio do kobiet, które ułatwią paniom życie. Mogą to być kalendarze, parasolki, apaszki, torebki, czyli coś co trafi w gusta kobiet i zaspokoi ich potrzeby drobnych zmian w życiu, posiadania nowych akcesoriów. Z kolei w przypadku kawy najlepszym pomysłem jest oczywiście kubek – przydatny do picia kawy.

Taką zmianę przeszły również artykuły reklamowe, odzież reklamowa, tzw. gifty, give-aways. Przestały cieszyć samym faktem bycia darmowym podarunkiem – postawiono im wymagania użyteczności i/lub też zaspokajania potrzeb estetycznych. Mają one sprawiać przyjemność, nie krępować lub odstraszać. Z całą pewnością subtelne i wyważone gadżety marketingowe zapewnią dużo lepsze korzyści klientowi i firmie.
---

Odzież robocza

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Oto sposób na szybkie zdobycie nowych klientów

Oto sposób na szybkie zdobycie nowych klientów.

Autorem artykułu jest Łukasz Stokłosa


Miesiąc temu, przed nadejściem wiosny i upałów wybrałem się moim samochodem na przegląd klimatyzacji do zaprzyjaźnionego autoserwisu. Była środa, godziny popołudniowe, dlatego nastawiłem się, że chwilę będę musiał czekać zanim samochód zostanie podpięty do specjalnej maszyny, która uzupełni w klimie gaz i olej oraz usunie z instalacji nagromadzoną przez zimę wilgoć... Miesiąc temu, przed nadejściem wiosny i upałów wybrałem się moim samochodem na przegląd klimatyzacji do zaprzyjaźnionego autoserwisu. Była środa, godziny popołudniowe, dlatego nastawiłem się, że chwilę będę musiał czekać zanim samochód zostanie podpięty do specjalnej maszyny, która uzupełni w klimie gaz i olej oraz usunie z instalacji nagromadzoną przez zimę wilgoć.

Zleciłem także wymianę filtrów kabinowych i dezynfekcję wszystkich nawiewów do wnętrza samochodu bo chciałem mieć pewność, że ja i moja rodzina będziemy oddychać czystym powietrzem.

Przez 1,5 godziny, bo tyle trwał przegląd klimatyzacji w moim samochodzie, nie podjechał żaden następny klient. Nie dawało mi to spokoju, gdyż wiosna była za pasem, robiło się coraz cieplej, a klientów do klimatyzacji nie było.

Nie wytrzymałem i spytałem właściciela autoserwisu, "Czy reklamuje Pan te usługi?".

Odpowiedział: "Tak, zamieszczam w kilku miejscach ogłoszenia reklamowe, ale ludzie z reguły jeżdżą do takiego momentu z klimatyzacją, w którym coś się nie popsuje lub nie poczują, że jest im za gorąco w słoneczny dzień. Najwięcej klientów jest w upalne dni. Kiedy robi się trochę chłodniej, nikt z klimatyzacją się nie pojawia."

Poprosiłem więc go, aby pokazał mi jak wygląda jego reklama. Tekst tego ogłoszenia przedstawiał się następująco:


----------
OBSŁUGA KLIMATYZACJI SAMOCHODOWYCH
Nazwa firmy
adres
telefony
----------


Ogłoszenie to było upakowane w jeden moduł prasowy i niczym nie wyróżniało się spośród pozostałych tego typu reklam zamieszczonych na tej samej stronie dziennika. Pomyślałem sobie: "No to znalazłem winowajcę tej sytuacji."

Czy Ty widząc takie ogłoszenie / reklamę umówiłbyś się dziś na przegląd klimatyzacji w Twoim samochodzie, w sytuacji kiedy wydaje się, że wszystko jest z nią w porządku? Myślę, że nie i tak jak większość kierowców przyjechałbyś do serwisu tylko w nagłej potrzebie.

Chwilę się zastanawiałem, co takiego mogłoby zwrócić uwagę klientów i wywołać u nich natychmiastową potrzebę skontrolowania stanu klimatyzacji w samochodzie bez względu na to, czy dni są ciepłe, czy chłodne. Wyciągnąłem kawałek kartki papieru i napisałem, a raczej skomponowałem nową treść dla tego ogłoszenia, która teraz brzmi tak:


----------
Dlaczego tylko niektórzy nie wdychają grzybów?
Umów się dziś na profesjonalny przegląd
i odkażenie klimatyzacji w Twoim samochodzie.
Zadzwoń Teraz numer telefonu
Nazwa firmy, Adres
----------


Na koniec pobytu w autoserwisie kartkę z nowym ogłoszeniem wręczyłem właścicielowi warsztatu i powiedziałem: "Proszę od razu z tego ogłoszenia zacząć korzystać".

Moją radę wziął sobie głęboko do serca bo już za dwa dni jego nowe ogłoszenie ukazało się w prasie. Miało także wielkość jednego modułu, ale jakże było różne od innych ogłoszeń zamieszczonych na tej samej stronie gazety.

Tydzień temu przejeżdżałem obok tego serwisu i zobaczyłem cztery samochody ustawione w kolejce do obsługi klimatyzacji pomimo tego, że dzień był pochmurny, deszczowy i chłodny. Postanowiłem wstąpić na moment, aby spytać się, jak idzie interes.

Usłyszałem od jednego z mechaników w serwisie: "Nie wiem jaki to zbieg okoliczności, ale nagle wszyscy chcą teraz obsługiwać i czyścić swoje klimatyzacje, bo mówią nam, że ich dzieci mają alergię, żona jest w ciąży, teściowa czuje czasami wilgoć i stęchliznę. Przez najbliższe dwa tygodnie nie mamy wolnych terminów dla nowych klientów."

Uśmiechnąłem się, bo właściciel serwisu i ja wiedzieliśmy przecież gdzie tkwi przyczyna tego "zbiegu okoliczności". Swoją drogą uwielbiam, jak zewsząd każdego dnia szkolonych przez nas przedsiębiorców, otaczają takie wspaniałe "zbiegi okoliczności".

Czasami wystarczy naprawdę niewiele by pomóc klientom wybrać właśnie Twoją firmę, a nie firmę konkurencji. Musisz jednak nauczyć się dostrzegać, słyszeć i czuć czego rzeczywiście chce lub potrzebuje Twój klient by w odpowiedni sposób z tego skorzystać.
---

AUTOR: Łukasz Stokłosa - trener, doradca marketingowy i strategiczny DobraStrategia.pl Zastosuj Ukryte Strategie Marketingowe i zwiększ sprzedaż firmy

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Reklama na fartuchach roboczych

Reklama na fartuchach roboczych.

Autorem artykułu jest Jan Nikodem


Czy fartuchy robocze mogą być nośnikiem reklamy? Czy fartuchy mogą być gadżetem reklamowym? Dlaczego warto a nawet należy wykorzystać fartuchy jako nośnik reklamy? Fartuchy robocze są doskonałym nośnikiem reklamy i gadżetem reklamowym jednocześnie. W aptekach, w sklepach spożywczych, w przycho...

Czy fartuchy robocze mogą być nośnikiem reklamy?
Czy fartuchy mogą być gadżetem reklamowym?
Dlaczego warto a nawet należy wykorzystać fartuchy jako nośnik reklamy?

Fartuchy robocze są doskonałym nośnikiem reklamy i gadżetem reklamowym jednocześnie. W aptekach, w sklepach spożywczych, w przychodniach bardzo często widzimy fartuchy z nazwą leku, z nazwą lub z logo producenta jakiegoś produktu. Jest więcej niż pewne, że fartuch taki jest praktycznym gadżetem reklamowym, który bardzo chętnie został przyjęty przez właściciela apteki, sklepu czy przychodni. Prezent taki zwalnia pracodawcę z obowiązku zakupu fartuchów dla personelu a zatem buduje pozytywne relacje pomiędzy dostawcą i sprzedawcą a ponadto pełni funkcje reklamowe w stosunku do klienta końcowego.

Dlaczego warto wykorzystać fartuchy jako nośnik reklamy?

Warto bo reklamy nigdy za dużo. Warto bo to niewiele kosztuje. Warto bo elementy reklamowe naniesione na fartuchy robocze pracują każdego dnia przez wiele godzin, systematycznie i cierpliwie. Każdego dnia przez 8 godzin (a może dłużej), przez 365 dni w roku możemy zapisywać się w pamięci naszych klientów. Wystarczy tylko raz, najlepiej przed zakupem fartuchów dla pracowników, poświęcić chwilę na przemyślenie i zaprojektowanie elementów identyfikacji wizualnej firmy. Resztę wykona firma dostarczająca odzież ( w naszym przypadku fartuchy). Później już tylko same korzyści. Każdego dnia, godzina po godzinie Twój znak / nazwa utrwala się w pamięci ludzi.

W gastronomii mamy do dyspozycji bogatą rodzinę fartuchów. Są to klasyczne fartuchy, których krój i nazwy są zwyczajowo przyjęte jako kanon. Mamy tutaj fartuszek włoski, fartuch francuski, fartuch przedni, zapaski. Inwencja producentów odzieży gastronomicznej oraz użytkowników sprawiają, że na rynku funkcjonuje bardzo dużo modeli najróżniejszych fartuchów. Są to często mutacje klasycznych wzorów wzbogacone różnymi dodatkami. Wszystkie fartuch mają wspólną cechę. Doskonale nadają się do prezentacji elementów graficznych (logo), nazwy firmy, imion i nazwisk pracowników. Szczególnie pozytywnie wyróżniają się tutaj fartuch przedni i zapaska.
Na fartuchach, szczególnie na fartuchu przednim i zapasce możemy sobie pozwolić na duże elementy graficzne – Logo, nazwa, nazwa w formie logotypu, maskotka firmy. Elementy te mogą być umieszczone na całej powierzchni fartucha – jednak projektowanie pozostawmy grafikowi. Na fartuchach, na których nie ma tak dużych powierzchni umieszczamy mniejsze elementy reklamowe. W przypadku fartucha francuskiego można je umieścić na kiszeni środkowej lub na lewej piersi. Na fartuchu włoskim na górnej lewej kieszeni lub nad nią.

O techniki nanoszenia elementów reklamowych napiszę w następnym artykule.
Zapraszam do lektury.
Jan Nikodem

---

Niniejsza publikacja może być kopiowana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez autora. Zabronione są jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody autora. Zabrania się jej odsprzedaży. Jan Nikodem www.nikodem.com.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

czwartek, 24 stycznia 2013

Rewolucja w reklamie

Rewolucja w reklamie

Autorem artykułu jest Dariusz Tryba


Co łączy Mikołaja Kopernika, Alberta Einsteina i Krzysztofa Kolumba? Pytanie to jest dziecinnie proste i już uczeń podstawówki potrafi zauważyć, że wszyscy wymienieni byli wielkimi odkrywcami. Ich odkrycia przyczyniły się do całkowitej zmiany postrzegania świata, a co za tym idzie – wszystkie ... Co łączy Mikołaja Kopernika, Alberta Einsteina i Krzysztofa Kolumba? Pytanie to jest dziecinnie proste i już uczeń podstawówki potrafi zauważyć, że wszyscy wymienieni byli wielkimi odkrywcami. Ich odkrycia przyczyniły się do całkowitej zmiany postrzegania świata, a co za tym idzie – wszystkie one miały implikacje dla późniejszego rozwoju rozmaitych wynalazków, filozofii oraz podejścia do życia i natury ludzkiej.

Także psychologia miała swojego geniusza – był nim Zygmunt Freud. To on stwierdził, że człowiek nie jest panem nawet we własnym domu, bo rządzi nim podświadome imperium konfliktów, popędów i mechanizmów obronnych. Mimo, że jego teorie trudno jest zweryfikować, a ich sens w świetle najnowszych badań psychologicznych wydaje się wątpliwy, to jednak idea rządów podświadomości okazała się jak najbardziej trafna i oddająca funkcjonowanie ludzkiej psychiki.

Współczesna metodologia eksperymentalna i rozwój technik neuroobrazowania, dzięki któremu możemy zobaczyć jak dany proces wygląda w mózgu, dowiodły, że ludzie o wiele częściej niż postępują racjonalnie, są istotami racjonalizującymi podjęte przez siebie naprędce decyzje. A w tych decyzjach kierują się swoimi emocjami, automatycznie wyuczonymi reakcjami i schematami poznawczymi.

Dlaczego tak się dzieję?

Potęga podświadomości

Mózg ludzki to mikrokosmos tajemnic. Wiele rzeczy udało nam się już jednak odkryć. I tak wyobraź sobie drogi czytelniku, że posiadasz w swoim domku o powierzchni około 200 m2 instalację grzewczą, która pochłania 20% energii elektrycznej a zajmuje zaledwie 2% powierzchni. Jak często byś ją uruchamiał? O ile nie jesteś Billem Gatesem, to najprawdopodobniej wprowadziłbyś radykalne oszczędności i określony czas jej działania, tak aby „nie pójść z torbami”.

Analogiczna sytuacja dotyczy naszego mózgu. Jeśli tak kosztowny organ wymaga takich nakładów energii przy podejmowaniu nawet najprostszych działań, to wykorzystując non – stop jego pełne obroty męczyłoby nas nawet oddychanie.

Dlatego też gros czynności, które wykonujemy na codzień nie wymaga naszego skupienia ani świadomości – zachodzą one automatycznie, bezwiednie, nieświadomie. To tak, jak z jazdą samochodem – na początku wydaje się to strasznie skomplikowana aktywność, ale później od świadomości zależy jedynie chęć lub potrzeba jechania.

Nieświadomość agencji reklamowych

Nieświadomi potęgi podświadomości są twórcy przekazów reklamowych. Kiedy włączymy pierwszy lepszy program i pojawi się w nim reklama, to zaledwie 10% z nich spełnia kryteria, dzięki którym może skutecznie wywierać wpływ na ludzką psychikę i sprawiać, że produkt w niej prezentowany zwiększy swój udział w rynku.

Taki stan rzeczy wynika z wyobrażenia wielu agencji reklamowych, że oto reklama jest odbierana przez telewidza świadomie, że koncentruje on na niej całą swoją uwagę i racjonalnie przetwarza pojawiające się w niej argumenty. Tymczasem chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego tak się nie dzieję. Na samo słowo reklama przechodzi zapewne po większości z was dreszcz, bo pojawiają się one w najbardziej nieodpowiednich momentach i co najwyżej stanowią okazję do wyjścia do toalety lub zmiany programu TV.

Poza tymi pobudkami, raczej mało kto ma motywację, żeby w przerwach dobrego filmu, który oglądamy w celu odprężenia się, nagle przestawić się w tryb analityczny, dzięki któremu będziemy mogli porównać oferty poszczególnych produktów i zapisać je na kartce przed pójściem rano do sklepu po mleko i inne produkty codziennego użytku.

Reklamy przetwarzamy płytko, pobieżnie i na ogół twierdzimy, że działają na innych ludzi, ale nie na nas samych. Tryb, w którym przetwarzamy informacje reklamowe to tzw. low – involvement processing. Charakteryzuje się on kierowaniem informacjami peryferycznymi – takimi jak wiarygodność źródła informacji, znak afektywny, interakcja informacji z nabytym doświadczeniem.

Coraz więcej agencji współcześnie zdaje sobie sprawę z odkryć psychologii, ale na ogół stosuje się do wiedzy rodem z lat 70' XX wieku lub robi to dość nieudolnie. Taki stan rzeczy nie dziwi – współczesna psychologia stała się bardziej zawiła, ale za to precyzyjniejsza niż kiedykolwiek – do jej wykorzystania nie wystarczy już przeczytanie kilku podręczników, a ukończenie studiów. Toteż, kiedy twórcy reklam próbują ją stosować według własnego uznania, rysują nam się abstrakcyjne dla naszego umysłu asocjacje wielkiej dziewiątki z kosztem pakietu startowego albo biegnących ludzi, którzy przekształcają się w kulę, niszczącą stojący jej na przeszkodzie mur z siłą działania napoju energetycznego. Takie obrazki nawet naszej świadomości mogą sprawić nie lada problem ze zrozumieniem, a co dopiero o wiele prostszym ewolucyjnie strukturom podkorowym naszego mózgu.

Zaawansowana metodologia

Konstruowanie reklam to jedno, natomiast sprawdzanie ich skuteczności to druga bardzo ważna kwestia.

Najpopularniejszymi metodami są dzisiaj pogłębione wywiady grupowe i indywidualne. Nieco rzadziej stosuje się rozmaite kwestionariusze i inne narzędzia do pomiarów ilościowych. To co jednak jest znamienną cechą wszystkich tych metod, to fakt, że mierzą one głównie świadome postawy i spostrzeżenia.

Język jest jednak bardzo młody i potrafimy posługiwać się nim zaledwie od godziny – jeśli przyjmiemy, że na Ziemi żyjemy od 24h. Stanowi on wytwór struktur korowych w mózgu, które na ogół są bardzo słabo połączone ze strukturami podkorowymi – ewolucyjnie starszymi częściami centralnego układu nerwowego. To między innymi dlatego nad emocjami nie mamy kontroli – mimo, że wiemy iż ktoś bliski nas skrzywdził, wciąż emanujemy do niego pozytywnymi emocjami, mimo że staramy się je zagłuszyć złością czy innymi negatywnymi reakcjami (to dlatego Kasia kocha Tomka, mimo że wie jaki to drań).

Język posiada zatem ograniczony dostęp do naszej podświadomości. Jakże często się zdarza w końcu, iż mamy problem z opisaniem własnych uczuć? Nie jest on zatem w stanie opisać naszych utajonych postaw, a to właśnie one stanowią predyktor zainteresowania produktem dzięki działaniu reklamy.

Panaceum stanowią rozbudowane plany eksperymentalne, które potrafią precyzyjnie dotrzeć do naszej podświadomości i sprawdzić, czy dana reklama jest skuteczna i jak wypada na tle konkurencji. Na dodatek można sprawdzić, czy faktycznie wzbudza ona w odbiorcy chęć działania (zakupu produktu).

To wszystko wynika z najnowszych odkryć psychologów i neurobiologów, które wywołały spore zamieszanie nawet w tych środowiskach, bowiem także tam panował spór o rolę i siłę procesów podświadomych. Dzisiaj już psychologowie nie mają wątpliwości jaka siła drzemie w ludzkiej podświadomości, pora aby ta rewolucja przeniosła się do świata biznesu, bowiem nie ma nic lepszego niż dobry mariaż nauki z biznesem. Wojskowi już dawno poślubili naukę, nadszedł czas aby to samo stało się z bisnesem – korzyści będą obustronne – w końcu po to ludzie biorą śluby. ---

Autor: Jarosław Świątek, SWPS Wrocław, Polski Portal Psychologii Społecznej

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl